|
|
Autor |
Wiadomość |
Nan
Pogromca Gargulców
Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
|
Wysłany:
Nie 11:24, 24 Cze 2007 |
|
Chapter 1
"Kalima"
MU Continent of Legend - To aktualnie największa i najlepsza gra sieciowa na świecie. Wyprzedza inne pod względem swobody działania, ataku i rozległości terenów. Dzięki zastosowaniu najnowocześniejszej technologii w postaci niewielkiego kasku, zakładanego na głowę. Kask ten pobiera impulsy z mózgu, dzięki czemu swoją postacią możesz sterować swoimi myślami. Możesz mówić co chcesz, siadać gdzie chcesz, handlować z kim chcesz i wiele, wiele innych. W ciągu dwóch lat udoskonalili jej grafikę do perfekcji, rzucane czary nie przypominały bezkształtnych kul plazmy, a miecze i zbroje były dokładne, jak w prawdziwym świecie. Gra liczy sobie ponad dziewięciu milionów graczy na całym świecie, a jej popularność wciąż rośnie.
W niedługim czasie powstała nowa gra sieciowa, oparta na legendzie MU, zwana Kundun. Ich gracze ściśle ze sobą rywalizują. Na kontynencie MU żyje pięciu graczy, którzy cieszą się wyjątkową sławą, znani jako Mistrz Duszy - Featthel, Pan Ciemności - Lizhu, Wojownik Ostrza - Gabryiel, Gladiator Magii - Murtthag i Elfka Zadumy - Simone ...
- Mówią o nas ! Mówią o nas ! - pisnęła do słuchawki blond włosa dziewczyna, patrząc z powrotem na prezentera telewizyjnego.
... Kundun nie pozostaje dłużny i również wykreował wspaniałych wojowników. No cóż, pozostaje mi tylko zachęcić Was, drodzy widzowie, do grania w którąś z tych wspaniałych gier. Do widzenia.
Natasha uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie, jak dwa lata temu zaczęła grać w MU. Usiadła przy komputerze, założyła podłączony do jednostki centralnej kask i włączyła grę.
- Hej, spóźniłeś się - mruknął Lizhu, wpatrując się posępnie w blask zachodzącego słońca. Murtthag wzruszył ramionami.
- Miałem coś do załatwienia - odrzekł i zmrużył oczy. - Dziś ma być nowy quest, w Tarkanie. Wszyscy się tam zlecą, nikt nie będzie przeszkadzał.
- Świetnie. W takim razie pójdziemy to sprawdzić ? - spytał Lizhu, rozglądając się do tyłu, jakby oczekiwał czyjegoś przyjścia. Nagle, z cichym pyknięciem, tuż obok pojawiła się wdzięczna Elfka, z łukiem zarzuconym przez ramię.
- Cześć, Simone. Gdzie byłaś ? - spytał prawie natychmiast Lizhu, gdy Elfka usiadła na ziemi.
- Znalazłam pierworodny pierścień Matki Natury - odparła podekscytowana Simone, wyciągając przed siebie rękę, z zielonym pierścieniem, błyszczącym w blasku promieni słonecznych. - Potęguje moc moich zaklęć, dodaje odporność na trucizny i magię i widzenie w ciemności - dodała, szczerząc zęby. Lizhu kiwnął głową ze zrozumieniem, a nawet z podziwem, po czym wyciągnął przed siebie trzy niewielkie mapy.
- To jest przejście ? - powiedział cicho Murtthag, odbierając jedną z map, widząc, jak Lizhu kiwa głową. W trójkę oddalili się na bezpieczną odległość od miasta i położyli swe mapy obok siebie. Stanęli w półkole, składając ręce i mamrocząc pod nosem sentencję. Po chwili z ziemi wyrosły wielkie, majestatyczne wrota. Trójka spojrzała po sobie, po czym wkroczyli przez nie do Kalimy.
~~
Wśród gęstych krzaków czaiły się trzy postacie, wyglądając co chwila zza nich.
- Powinni już tu być - syknął złowieszczym głosem Rycerz Trwogi, sięgając po miecz.
- I są – rzekł spokojnie Czarodziej Majestatu Shaneshan, w myśli przypominając sobie zaklęcia, które mogłyby mu teraz pomóc i wskazał na trójkę obrońców MU, brodzących wśród wody.
~~
- Dziwne to miejsce – powiedziała Simone, a jej głos drżał lekko. Wyciągnęła swój łuk i naciągnęła strzałę na cięciwę, rozglądając się uważnie. Kruk i Rumak Pana Ciemności były gotowe do ataku, a Murtthag wyciągnął miecz i zmrużył oczy.
- Wyczuwam tu Czarną Magię – szepnął Lizhu, odwracając się gwałtownie. Niespodziewanie powierzchnia wody zafalowała potężnie i rozstąpiła się, ustępując miejsca dziwnej kobiecie. Ubrana w czerwone kolory, otoczona roztańczonymi ognikami patrzyła wściekłym wzrokiem na poszukiwaczy przygód.
- Pani Piekieł Damone – powiedział cicho Lizhu, nawet nie starając się ukryć przerażenia. Piekielna kobieta zaśmiała się kpiąco i wyciągnęła ku nim jeden z długich, wielkich szponów, wskazując nim na Murtthaga. Gladiator Magii zawył z bólu i położył się, wijąc i wrzeszcząc głośno.
- Nie uda ci się – syknęła Elfka i wypuściła strzałę, która z dziwnym sykiem wbiła się w czoło Damone. Pani Piekieł syknęła z wściekłością i wyciągnęła strzałę. Nagle u jej boku pojawiły się dwie postacie – Czarodziej Majestatu i Rycerz Trwogi. Rycerz z okrzykiem wojennym rzucił się na Murtthaga, wymachując i tnąc mieczem na prawo i lewo. Murtthag z łatwością odparował atak i krótkim cięciem pozbawił Rycerza dużej ilości punktów życia. Korzystając z jego zdziwienia skupił całą swoją manę w ostrzu miecza i wykonał krótkie cięcie, z satysfakcją przyglądając się upadającemu Rycerzowi. Elfka radziła sobie jeszcze lepiej. Za pomocą kilku strzał wyeliminowała Czarodzieja, a Mroczny Rumak zarżał głośno i odepchnął rozjuszoną Panią Piekieł.
- Wiejemy ! – krzyknął Murtthag i pociągnął przyjaciół do wyjścia.
~~
Lilou zdjęła kask i zadrżała. Nienawiść między Kundunem a MU pogłębiała się z dnia na dzień. Z zadumy wyrwał ją dźwięk nadchodzącego maila.
Od : Nan
Do : Lilou
To się robi po prostu niepokojące. Wyprawa do Kalimy jedynie potwierdziła moje obawy – Kundun planuje atak na Kontynent MU. Nie mam pojęcia, jak to powstrzymać, ale jestem pewna, że po naszym zwycięstwie podładują sobie statystyki zwykłymi kodami. Wiem, nie jest to uczciwe, ale oni tak robią. Ta Pani Piekieł jest jedną z najlepszych graczy w Kundunie i jedną z najbardziej mściwych. Wątpię, żeby łatwo odpuściła. Będzie się domagała zemsty, więc jak na razie unikajmy Kalimy.
Dziwi mnie tylko jedno. Skąd oni wiedzieli o naszym przybyciu ? Mapy zrobiłaś w Pralce Chaosu, więc nikt nie powinien tego widzieć. Ani wiedzieć.
Pozdrawiam, zawsze wierna
Nan
|
|
|
|
|
|
|
Lilou
Pogromca Gargulców
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek
|
Wysłany:
Nie 12:33, 24 Cze 2007 |
|
Chapter II
"Tajemnica"
Dziewczyna cicho podeszła do komputera ponownie zakładając swój kask. Nie minęła nawet sekunda a już przeniosła się do wspaniałego miasteczka Devias. Tam też odchodząc nieco na bok mogła w spokoju zastanowić się nad treścią maila. Pan Ciemności nie był przyzwyczajony do takiego obrotu sprawy… już sam fakt że ktoś mógłby czerpać jakiekolwiek korzyści z Bugów i kodów napawała go odrazą i wściekłością. Zawładnięty tymi myślami zaczął pisać wiadomość do Nan.
Od: LiZhu
Do: Murtthaga
Zgadzam się z tobą w stu procentach. Jednakże obawiam się że samo unikani Kalimy niewiele nam da. Zauważ iż gracze z Kundun dysponują z całą pewnością kodami pozwalającymi im na przeniknięcie do naszego świata nie tylko poprzez zaklęte wrota w Kalimie. Co poczniemy gdy nagle nas zaatakują powiedzmy w Aidzie?
Nie wiem jakim sposobem wiedzieli że będziemy w tamtej lokacji lecz z całą pewnością była to zasadzka. Ktoś musiał im o tym powiedzieć… Obawiam się że wśród nas jest zdrajca lecz nie wiem kto to może być.
Przedsięwzięłam jednak dodatkowe kroki które mogą nieco pokrzyżować szyki graczom z Kundun. Napisałam wczoraj do Administratora Mu wyjaśniając mu zwięźle całą sprawę…. Niestety jeszcze nie otrzymałam od niego odpowiedzi.
Teraz idę do Icarusa jak będziesz to napisz, spotkamy się w Norii i omówimy resztę spraw.
Pozdrawiam
Pan Ciemności jeszcze przez chwilę myślał o całej sprawie po czym machając ręką uwolnił się jakby od nich i teleportował do Icarus.
Niemal natychmiast został otoczony przez wspaniałe podniebne widoki. Starożytne ściany otaczały całą krainę tworząc przy tym niesamowity klimat. Mroczny Rumak z cichym rżeniem zagłębił się w delikatne obłoki sięgające mu do brzucha.
Wtem jakby z nicości przed LiZhu pojawił się Czarny Rycerz, kruk zaś wyraźnie tym zaskoczony omal go nie zaatakował lecz w połowie drogi zawrócił go spokojny głos właściciela.
- Witaj Gabryiel, jak miło cię widzieć – rzekł zatrzymując, szarpnięciem uzdy, konia.
Czarny Rycerz uśmiechnął się mówiąc:
- Słyszałem że mieliście bliskie spotkanie z graczami Kundun? – po tych słowach ruszył na przód lecąc bezszelestne na Diabelskich Skrzydłach.
LiZhu na wspomnienie niedawnej walki obrócił wściekły oczami.
- Szkoda że ciebie tam nie było… - rzekł po chwili rozglądając się niespokojnie jakby szukając niewidzialnych wrogów – A poza tym lepiej nie mówmy o tym w grze.
Czarny Rycerz przystanął na chwilę bacznie obserwując towarzysza.
- Ty coś wiesz! – powiedział lekko zdenerwowany.
Zaraz po tych słowach przed nimi pojawiła się gromada potworów których normalnie nie spotyka się w tej lokacji. Były wśród nich Soramy, Dark Elfy i mnóstwo Heath Spirit.
Inni wojownicy w Icarus widząc to niespotykane zamieszanie ruszyli do nierównej walki. Niemal natychmiast zostali odparci przez potężne istoty… W momencie gdy miał zginąć ostatni z nich do walki włączyli się Gabryiel i LiZhu.
Dark Horse niemal natychmiast stanął między grupą rozwścieczonych Soramów a leżącym Mrocznym Czarodziejem. Tymczasem Gabi zaatakował Piekielnym Podmuchem tworząc w ziemi śmiercionośną wyrwę wypełnioną wrzącą lawą. Potwory widząc to cofnęły się od walczących jednakże nie uciekły.
- Czarodzieju teleportuj się do miasta…. Szybko! – wykrzyknął LiZhu jednocześnie dobywając złotego Berła.
Niedoświadczony jeszcze wojownik drżącymi dłońmi wykonał gest zaklęcia Mass Teleport po czym zniknął owiany fioletową mgłą.
Na polu bitwy zostali już tylko oni…
- Co tu robią potwory z Cry Wolf? – wykrzyknął zdenerwowany Gabryiel machając niebezpiecznie mieczem w ich kierunku.
- Mnie nie pytaj, potem się nad tym zastanowimy a teraz musimy je pokonać! – powiedział spinając rumaka który stając na tylnich nogach wykonał czar trzęsienia ziemi.
Monstra widząc to również ruszyły do ataku niszcząc wszystko co znalazły na swej drodze.
Czarny Rycerz został otoczony przez Dark Elfy a na LiZhu przypadły Death Spirit. Lord zwinnymi ruchami berła wyczarowywał coraz to nowe zaklęcia dotkliwie raniąc najbliżej znajdujących się przeciwników. Niestety nie zauważył podchodzącego z tyłu Sorama który uderzając z całej siły trafił w wierzgającego Rumaka powalając go na ziemię. Zaskoczony tym Pan Ciemności również upadł poczym przeturlał się dobre 10 metrów unikając kolejnych ciosów. Nim się spostrzegł był ponownie otoczony przez mieszkańców Cry Wolf którzy z całą pewnością nie mieli pokojowych zamiarów.
Nagle nieopodal od leżącego pojawił się Balram z długim, fioletowym mieczem i nie czekając ani sekundy dłużej ruszył z impetem otoczony przez czerwone płomienie. LiZhu widząc co się święci czym prędzej powstał i przygotował Berło Słońca wyczarowując olbrzymią roziskrzoną kulę promieni która z donośnym sykiem runęła na potwory.
Przez kilka sekund wszyscy mieszkańcy Icarusa zostali oślepieni ostrym żółtym światłem a gdy to znikło wszyscy przeciwnicy byli powaleni i jakby sparaliżowani. Pan Ciemności stał jeszcze przez chwilę zupełnie nie wiedząc co przed chwilą się stało… nie znał tego zaklęcia. Stojący nieopodal Czarny Rycerz zaczął podchodzić do monstrów i po kolei każdego dobijać.
Gdy dotarł do Balrama ten nagle otworzył złote oczy mówiąc lekko ochrypłym głosem:
- Brawo jesteście wystarczająco silni aby nas pokonać, więc to co mówiono jest jednak prawdą.
LiZhu zaskoczony podszedł szybko do niego mierząc z berła.
- Kto cię tu przysłał i poco? Czy to byli mieszkańcy Kundun? – spytał niemal krzycząc.
Balram jednak nie wydawał się wystraszony…
- Nie mogę wam tego wyjawić… jeszcze nie. Ale bądźcie gotowi na kolejne ataki i to nie koniecznie z naszej strony. W tym świecie są potwory których nawet wy nie będziecie potrafili pokonać, więc strzeżcie się ich… - powiedział spokojnym tonem wpatrując się w wojowników.
- Nie myśl że tak po prostu damy ci odejść, jeszcze nie odpowiedziałeś nam na wszystkie pytania! – wykrzyknął Gabryiel.
- I nie odpowiem – rzekł potwór po czym z niesamowitą siłą nadział się na wymierzone w jego stronę Słoneczne Berło.
Zniknął wydając przy tym stłumiony jęk bólu.
|
|
|
|
|
Nan
Pogromca Gargulców
Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
|
Wysłany:
Czw 18:12, 19 Lip 2007 |
|
Chapter III
"Drużyna Światła"
Murtthag powiódł dookoła wzrokiem i wypatrzył Lizhu, siedzącego przy stoliku w barze Lorence z Gabrielem, Featthelem oraz Simone i popijającego alkohol. Podszedł do niego.
- Co się stało ?
- Balram. Potwory z Crywolf w Icarusie. Kundun silniejszy – wymamrotał, biorąc potężny łyk z butelki. Murtthag zabrał ją i schował pod stół, spoglądając na Gabriela. Ten jedynie spuścił głowę. Simone unikała spojrzenia na niego i wodziła wzrokiem po suficie.
- Potwory w Icarusie ? – powtórzył groźnie Murtthag. Simone jakby skuliła się w sobie. – I nic mi nie powiedzieliście ?
- Nie mieliśmy czasu, zresztą potwory zabiły większość początkujących graczy – odparł Gabriel. Murtthag prychnął z dezaprobatą i wstał.
- Chyba musimy ponownie udać się do Kalimy. Lizhu, załatwiłbyś mapy ? – rzekł, a bardziej przytomny Lizhu pokiwał głową.
- Żaden problem – stwierdził i zwarpował się. Murtthag spojrzał teraz na Simone.
- Idź do Tarkanu. Przy mutantach powinnaś znaleźć początkującą Elfkę Muzy, Nan. Przyprowadź ją tu. Gabrielu, w Hadesie znajduje się pewien Maga Duszy, Salidarę, sprowadź go do tego baru – powiedział. Jeśli którekolwiek z nich uznało te rozkazy za dziwne, nie dało tego po sobie poznać. Obydwoje natychmiast zniknęli.
- Featthel, jak najszybciej znajdź Pierścień Mocy i Pierścień Muzyki – rzucił, a Featthel rozpłynął się w powietrzu.
Tak to właśnie było. Zwykle dowodził nimi Lizhu, jednak gdy Murtthag był wściekły stawał się bezlitosny i nieobliczalny. Wtedy należało się go słuchać, bo nie wiadomo było, co zrobi.
Po jakimś czasie w barze pojawił się z powrotem Lizhu, piękna Elfka w Zbroi Wiatru w towarzystwie młodego maga, odzianego w Szaty Ciemnej Strony Duszy. Obydwoje nie wyglądali na wystraszonych. Nan spoglądała na przybyłych z łagodnym zainteresowaniem, zaś Salidarę patrzył ze zdziwieniem.
- Lizhu, masz je ? – spytał Murtthag, do Pana Ciemności, który wytrzeszczał oczy na dwójkę początkujących.
- Ta-ak – odparł i rozdał wszystkim mapy. Chwilę później wszyscy pojawili się w Kundunie.
- Featthel, daj im pierścienie – zagrzmiał Murtthag, a mag podał pierścienie parze, która natychmiast włożyła je na ręce.
To się stało w ułamku sekundy. Murtthag coś zamruczał. Salidara zesztywniał, a jego ciało rozjarzyło się dziwnym blaskiem. Nan wzniosła się w powietrze, a dziwne, jasnoniebieskie liny oplotły jej ciało. Po chwili oboje pojawili się. Już nie przypominali zwykłych początkujących. Bił od nich majestat. Nan unosiła się na przedziwnych skrzydłach, których nie dane było zobaczyć wcześniej żadnemu z nich. Jej zbroja jarzyła się oślepiającym blaskiem, a włosy lekko falowały w porywie wiatru. Salidara zaś miał niebiańskie, śnieżnobiałe skrzydła, diametralnie różniące się od wszystkich. Dźwięk łopoczącej szaty był przerażający, a jego wzrok sypał groźne iskry. Obydwoje mieli na rękach dziwne, świecące bransolety.
Wszystkie potwory, znajdujące się w promieniu kilkunastu stóp z dzikim skowytem zapadły się pod ziemię. Nan uśmiechnęła się i pogładziła swój Niebiański Łuk. Naciągnęła cięciwę i dla próby wystrzeliła Świetlną Strzałę. Ta pomknęła jak grom i ugodziła w bramę, która nadpękła i rozpadła się. Salidara wystrzelił potężny promień światła, mieszanego z plazmą, która pomknęła przez wodę, tworząc ogromny wir, który wciągnął nieliczne drzewa rosnące na uboczu.
Lizhu zaniemówił i otworzył usta.
- Czy to … czy to …
- Tak, drodzy państwo – oznajmił Murtthag tonem spikera, patrząc na oniemiałych towarzyszy. – Przed Wami znajdują się potomkowie najsilniejszej w dziejach, potężnej Drużyny Światła…
|
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 0:24, 24 Sie 2007 |
|
Dziewczyny kontynuujcie - zarąbiste - kurde zazdroszcze ludziom ktorzy maja takie zdolnosci tak trzymać
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |