|
|
Autor |
Wiadomość |
Lilou
Pogromca Gargulców
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek
|
Wysłany:
Nie 17:32, 10 Wrz 2006 |
|
Tylko poco zmieniać...ten jest ok
|
|
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Nie 17:37, 10 Wrz 2006 |
|
Brog. I masz nicka. A to moja częś opowiadania. Vardiel cicho siedział na strychu przeglądając kasięgi z zaklęciami. Słyszał z dołu różne odgłosy i za pomocą czaru widział wydażenia które nastąpiły. Nie interesowały go zbytnio. Był to wysoki człowiek o długich, ciemnych oczach. Podniósł swój łuk i kołczan i zszedł na dół. Boczna sala siedziby rady była całkiem pusta ale coś mu nie pasowało. Za pomnikiem rycerza coś się poruszyło. Vardiel zniknął i pojawił się za niską postacią. Był to chochlik. Jedbnak nie członek rady lecz nieznany mu.
-Co tu robisz chochliku? -zapytał.
-Flix felx flax. Przyszedłem po naszego reprezentanta w radzie. Wydażenia które tu nastąpią nie są dla chochlików.
-Zaraz... Nie jesteś chochlikiem tylko goblinem!
Goblin skoczył mu do twarzy. Vardiel cisnął nim o ścianę zaklenciem kula ognia. Goblin padł bez ruchu w bryle lodu.
"Znowu pomyliłem zaklęcia" pomyślał mag przewracając oczami. W tym momencie pojawił się za nim Zandalor.
-Gobliny.. ech.. Nic dziwnego ze nie mają swojego miejsca w radzie.
-Co to było Zandalorze?
-Nie wiem. Wezmę go i przesłucham.
Stary mag zniknął.
|
|
|
|
|
Zack
Pogromca Gargulców
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują
|
Wysłany:
Nie 17:52, 10 Wrz 2006 |
|
Zack spacerował godzine w tunerze aż nagle na konicu tunelu były książki i wszystkie zwoje teleportacji zack myśłał że to jego ocjca baza były wszystkie wiadomości całego życia jego ojca i jak poznał festusa ale ostatnia karta była wyrwana zack myślał co było napisane na kartce siedział całe dni na książkami był bardzo dumny swojego ojca
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Nie 18:09, 10 Wrz 2006 |
|
Mineło parę godzin i Zandalor pojawił się z powrotem.
-Widzę że kręgi rady się powiękrzają. Jeśli reszta to zaakceptuje będziesz przez najbliżsy czas reprezentował demony.
-Demony?
Zandalor nie odpowiedział. Puścił oko do Vardiela i zniknął.
|
|
|
|
|
Sullivan
Pogromca Demonów
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bojszowy
|
Wysłany:
Nie 18:46, 10 Wrz 2006 |
|
Po dłóższym czasie Zandalor zebrał wszystkich członków rady, by zagłosować czy Vardiel może wstąpić do rady.
Gdy wszyscy byli w pomieszczeniu Zandalor zaczął:
-Zebraliście się tu poto aby urządzić głosowanie, czy Vardiel może wejść do rady i reprezentować demony, CZY JEST KTOŚ PRZECIWNY?
Ja - odpowiedział Aragorn -
Po pierwsze- to jest rada siedmiu nie ośmiu
Po drugie - Czy ten Vardiel jest chociaż cząstkowo demonem?
I po trzecie - Jeśli nawet jest tym DEMONEM to czy któryś demon chciałby zabić władce chaosu?!
|
|
|
|
|
Lilou
Pogromca Gargulców
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek
|
Wysłany:
Nie 18:52, 10 Wrz 2006 |
|
Robiło się coraz później a Lilou nadal pochłonięta była przeszukiwaniem nierównych ścian kanionu. Wiedziała że rozwiązanie gdzieś tu jest ale niestety nie mogła sobie przypomnieć dokładnej lokalizacji. Nagle do jej uszu doszedł stłumiony jęk i dźwięk oręża, odbijany przez echo. Z szybkością błyskawicy zapikowała niemal na oślep wybierając kierunek i zanurzając się w ścianę. Ku swemu zaskoczeniu trafiła w końcu do tunelu którego szukała już tak długo. Lecz kto tak dokładnie zamaskował wejście pozostawało dla niej na razie tajemnicą. Podążała tylko, w niemal całkowitych ciemnościach , do pobliskiego źródła tych odgłosów zaś widok jaki na końcu ujrzała zmroził Gryfkę. Otóż pod ścianą stał Zack z obnażonym lśniącym mieczem, a naprzeciw jego stały niezliczone ilości żywych trupów. Lilou wylądowała płynnie na ubitej ziemi jaskini i chwilkę tak stała wpatrując się w widowisko. Nagle cała sytuacja zaczęła przybierać niebezpieczne tempo i Gryfka wkroczyła do akcji. Rozwinęła białe skrzydła ponownie przyjmując złączoną postać i stając na starym stole powiedział tylko.
- Już wystarczy, ja się nim zajmę. – gdy stwory to usłyszały w mgnieniu oka znikły zanurzając się na powrót pod ziemię.
Zack stał jeszcze przez krótką chwilkę zaskoczony po czym powiedział.
- Ale jak?
Na to Lilou tylko się uśmiechnęła i rzekła spokojnie.
- To jest jedna ze starych siedzib mojego ludu...a ci z którymi walczyłeś to nasi słudzy. – zapanowała chwila ciszy poczym Gryfka rzekła – Ale co ty tu do diabła robisz?!
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Nie 18:53, 10 Wrz 2006 |
|
-Tak JA! -odpowiedział Vardiel. Oczy rady zwróciły się ku niemu. Miał już inną postac. Miał ze 3 metry wzrostu, czerwoną skórę pokrytą łuskami a na głowie dwa rogi. Wtem obok Zandalora pojawił się drugi Zandalor i Vardiel.
-Te podstępne demony wkradły sie tu i chcą nas zniszczyc!
-Nie słuchajcie ich. -dobiegł radę głos który był k=jak tysiąc igieł wbijających się w serce.
-Ja naprawdę tak wyglądam po przemianie powiedział Vardiel trącając Zandalora łokciem. Zandalor nie zwrócieł na to uwagi i rzucił w demojna potężne zaklęcie.
-Szybko pomóżcie mi! - krzyknął.
Vardiel skoncentrował się i zaczął odprawiac rytuał odesłania. Przez ten czas czonkowie rady musieli zatrzyma demona i fałszywego Zadalora.
|
|
|
|
|
Sullivan
Pogromca Demonów
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bojszowy
|
Wysłany:
Nie 19:03, 10 Wrz 2006 |
|
Gdzie jest Zack i lilou? - spytał Aragorn - I jednym ruchem swojego miecza Andurila (heheheh:D) odciął Głowe Fałszywemy Zandalorowi.
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Nie 19:11, 10 Wrz 2006 |
|
Vardiel zakończył rytuał. Demon i fałszywy zandalor zniknęli. Słysząc pytanie (to jakiego masz w końcu nicka Sullivan?) przypomniał sobie gryfkę. Natychmiast przy pomocy telepatji zobaczył ją w kanionie niedaleko jaskini żalu rozmawiającą z Zackiem. Przekazał tę wizję do Aragorna(?)
|
Ostatnio zmieniony przez Pacojana dnia Nie 19:15, 10 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Sartorius
Shadow Elf
Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav
|
Wysłany:
Nie 19:14, 10 Wrz 2006 |
|
Trochę głupie posunięcie, bo i tak się nie dowie... :p
|
|
|
|
|
Zack
Pogromca Gargulców
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują
|
Wysłany:
Pon 13:20, 11 Wrz 2006 |
|
Zack był tak zjęty że tylko czytał książki myśał że to przez to książki ydwały mu głosy kiedy zack skoniczył ostatniom myślał co było na ostatniej stronie aż na łeb spadał mu książka^^ pisało co się stało Zandaloro zginą zack myślał jakieś brednie pisało że zginał 19 lat temu kiedy się urodził aż nagle pies zack wyskoczył na niego tak go oślnił że myśał leciesi do rady i pies czymał zwój myślał że już nie ma więcej aż nagle zobaczył na zwoju z teleportami nowy teleport był to chosu zack myślał że śpi ale to nie był sen więc zack pojechałł do rady:
Pacjona-siemaka
Zack-nie mam czasu
Lilou-co się tak spieszysz?
Zack-to moja sprawa
Festus-ide z tobą
Zack-dobrze
Zack i Festus wzieli miecze
Festus-na koni?
Zack-ale jak chesz?
Festus zawołał smoka
Zack-zapomniałem^^
i polecieli do rady
P.S
co tak tera wszyscy już się pogbiłem^^
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Pon 16:41, 11 Wrz 2006 |
|
Zandalor odciągnął Vardiela od towarzystwa.
-Idź do pokoju na strychu. Nie wychodź pod żadnym pozorem.
-Dlaczego?
-Otworzyłeś wrota zaświatów. Nie wiem czy bezpiecznie będzie abyś przebywał blisko nas zastanowimy się co z tobą zrobi.
-Cóż... ufam w twoją mądrośc.
I poszedł.
-A wam- zwrócił się do reszty Zandalor. - Też nie radze się do niego zbliżac. Kto wie czy demon nad nim nie zapanuje.
|
|
|
|
|
Sullivan
Pogromca Demonów
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bojszowy
|
Wysłany:
Pon 16:46, 11 Wrz 2006 |
|
Zabić GO!- wrzeszczał aragorn - ZABIJMY GO!
wspiął sie podrabinie na strych i zsiekał vardiela na kotlety <---żart ^_^
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Pon 16:57, 11 Wrz 2006 |
|
Vardiel siedział w pokoju na strychu. "Magiczne tragedie częś VIII Wiecznoś w otchłani czyli dlaczego wielcy magowie mają prszy sobie talię katr do pasjansa." Skórzane skrzydła pojawiły się na jego plecach. Poczuł że najbliższy dzień może mu przynieś zupełną zmianę.
|
|
|
|
|
Lilou
Pogromca Gargulców
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek
|
Wysłany:
Śro 14:20, 13 Wrz 2006 |
|
No i wreszcie dochodzimy do sedna sprawy! Ja się z toba zgadzam Nan... musimy pisać dłuższe posty... i zaplanowane:) A nie walić aby zabić
To ja umieszczę swoją część
Tymczasem nieopodal od Siedziby Rady Siedmiu zapanowało nagle dziwne poruszenie. Otóż niebo poczerniało zasłaniając cały horyzont czarnymi chmurami przeplatanymi fioletem i krwistą czerwienią. Zerwał się porywisty wiatr zwiastujący nadejście czegoś niezwykle wrogiego. Wówczas ziemia w Mrocznych Kniejach zaczęła drżeć a z nieopodal leżących gór poleciały wielkie głazy. Wtem do wprawionych uszu elfów doszły delikatnie, stłumione jęki dobiegające prawdopodobnie spod ziemi. Nikt jednak nie wiedział do kogo one należały a nie było śmiałków skłonnych to sprawdzić. Nagle wszystko ucichło równie szybko jak się rozpoczęło, pozostawiając po sobie jedynie niewyraźne wspomnienie, które po kilku sekundach również znikło z umysłów jakby za sprawą jakiejś magii. Tajemna moc powołała ponownie do życie ponurą postać która lada dzień zacznie zagrażać Radzie Siedmiu.
**
Nastał nieunikniony wieczór kiedy to miał odbyć się wyczekiwany pogrzeb Lorda dragona, przedstawiciela potężnego ludu Smoków. Pogoda w pełni oddawała całą powagę sytuacji, padał bowiem ulewny deszcz i temperatura diametralnie spadła. Zandalor stał teraz na podwyższeniu ubrany w odświętny, czarny strój. Również reszta zgromadzonych odziana była w czerń, Lilou zaś miała pióra koloru nocy. Czarodziej zaczął wygłaszać tkliwe przemówienie doprowadzając do zapanowania nagłej melancholii. W momencie gdy zakończył wszyscy zaczęli kolejno podchodzić do otwartej trumny składając hołd poległemu. Na samym końcu była Gryfica, ruszyła ona wolnym krokiem trzymając w rękach piękny, błękitny kryształ wielkości zaciśniętej pięści dorosłego mężczyzny. Artefakt z całą pewnością był magiczny bowiem przy każdym ruchu jej jedwabnej, hebanowej sukni, wydawał z siebie lekkie światło i cichy dźwięk dalekich dzwoneczków poruszanych przez wiatr. Zandalor wiedział czym jest przedmiot, nazywał się on Kryształem Bólu wkładano go do trumny na znak ubolewania i straty. Tymczasem w innej części fortecy panowała całkowita cisza. Pacojana siedział spokojnie w pokoju na strychu i czytał jakąś nudna książkę o czarodziejach, nagle jego uwagę przyciągnął dziwny widok z okna naprzeciwko, wybiegającego na pobliskie góry. Zaniepokojony wstał z niewielkiego łóżka i podszedł bliżej lecz widok jaki ujrzał bynajmniej go nie ucieszył. Otóż cały zachodni horyzont zatonął dosłownie w czerwonych barwach, a chmury zasłoniły słońce już dawno. Deszcz również przerażająco się zmienił bowiem padała krew... a w oddali dało się słyszeć donośne zawodzenie wilków. Wówczas Pacojana ujrzał tajemniczy kształt który z szybkością błyskawicy przeleciał tuż nad budynkiem Rady Siedmiu lekko trącając dach. Zandalor przerażony spojrzał w górę i zobaczył kulę ognia krążącą nad ogrodem gdzie był przeprowadzany pogrzeb. Zaś z owej wydobył się mroczny i zimny głos kobiety.
- Zandalorze... morderco! Zginiesz za swe występki! – wykrzyknęła kobieta jednocześnie opuszczając tarczę niewidzialności i pozwalając się zobaczyć zgromadzonym.
Dosiadała wielkiego ognistego rumaka, miała szarą suknię ozdabiana delikatnymi, czerwonymi emblematami, czarne włosy, niezwykle długie, spięte purpurową spinką opadały swobodnie na plecy a złowrogie oczy wpatrywały się w swe przyszłe ofiary. Czarodziej zaś widząc kobietę wyraźnie pobladł i osłabł w takim stopniu że niemal upadł na mokrą ziemię, na szczęście zdążyli go podtrzymać Sartorius i Zack. Tymczasem przerażający nowy przeciwnik zaśmiał się donośnie jednocześnie rzucając nie znane nikomu zaklęcie które jednak nic nie uczyniło... na razie. W mgnieniu oka też kobieta oddaliła się na swym ognistym rumaku zostawiając ich wszystkich bez jakichkolwiek głębszych wyjaśnień.
A tu macie rysunek nowego wroga [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
|
|
|
Sullivan
Pogromca Demonów
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bojszowy
|
Wysłany:
Śro 21:26, 13 Wrz 2006 |
|
Kiedy sytuacja się nieco uspokoila, blady Zandalor kazal Aragornowi natychmiast stawić się w jego komnacie, po tej wizycie Aragorn przechadzal się to tu to tam, potem niepokazywal się na kolacjach tylko siedzial zamknięty w swoim pokoju, z niewiadomego powodu Zandalor nawet pozwolil Aragornowi skorzystać z Królewskiej zbrojowni,
potem przez trzy dni nikt go niewidzial aż tu nagle zniknąl.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następnego dnia Zandalor wezwal wszystkich do komnaty zebrań i zacząl:
Już wiecie że Aragorn zniknąl,
Wyslalem go do swojego kraju aby sprowadzil jak największe posilki, ponieważ sami niedamy rady powstrzymać tak potężnego wroga.
Ma ktoś jakieś pytania?
Już lepiej?
tak, o to chodziło - festus
|
|
|
|
|
cumeel
Moderator
Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 570
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Czw 11:08, 14 Wrz 2006 |
|
Mroczna pani także nie próżnowała. Siedziała przed czymś co dla zwykłego śmiertelnika wyglądało jak lustro. Nie było w nim jednak jej odbicia. Skupiona całkowicie na zaklęciu przeczesywała światy równoległe w poszukiwaniu istot, które mogłaby zniewolić i wykorzystać do swoich niecnych czynów.
Po godzinach poszukiwań natrafiła na postać błąkającą się po pustkowiu złudniczo podobnym do Yuthul Gor. Tajemniczy ktoś zakuty był z czarną jak heban stalową zbroję. Na głowie miał hełm, który nadawał mu wygląd władcy śmierci. Jedyne co spod niego było widoczne to oczy, które były zadziwiająco zwykłe. Wampirzyca nie zwróciła na nie jednak uwagi, dalej oceniała ekwipunek. Wojownik niósł w rękach ogromny młot bojowy, wokół którego roztaczała się biała poświata. Przez umysł mrocznej pani przemknęła myśl - Magiczny - i uśmiechnęła się złowrogo. Przerażającego widoku dopełniały płomienie otaczające postać, wydawały się rozchodzić od jej płaszcza.
- On będzie idealny - z paskudnym uśmiechem powiedziała wampirzyca i rozpoczęła inkantację.
Wojownik Cumeel właśnie wyruszył z rodzinnego Durotaru do Azeroth, tam zgodnie z przepowiednią miał pomóc walczyć tam z siłami zła. Wyrocznia powiedziała tylko, że musi szkolić się we wszystkich możliwych sztukach walk i magii, a także udać się do Aleroth. Szamani uznali, że przejęzyczyła się i chodzi jej o kontynent Azeroth, ale wyrocznie nigdy się nie mylą...
Od małego pobierał nauki u największych bohaterów Kalimdoru, którzy walczyli z Archimonde, przywódcą Płonącego Legionu i nieumarłymi pod górą Hyjal o przyszłość świata. Wszyscy potraktowali słowa wyroczni poważnie i szkolili Cumeela syna Thralla, jednego z wodzów armii walczących o wolny świat.
Cumeel, teraz sam był już potężnym bohaterem, który nie raz pomagał swoim rodakom z Durotaru. W końcu wyruszył nad ocean, by tam wynająć łódź i popłynąć na wschód - do Azeroth. Szedł już drugi dzień i wiedział, że czekają go jeszcze dwa kolejne. Nie spodziewał się żadnego zagrożenia prócz centaurów, ale one uciekały na jego widok. Maszerował szybkim krokiem, gdy nagle pojawił się przed nim portal, z którego wyłonił się najprawdziwszy demon.
- Moja pani oferuje Ci sojusz, jeśli przyłączysz się do niej będziecie razem władać światem - wyskrzeczał demon.
- Aaaargh, orkowie już nigdy nie zawrą sojuszu z demonami! Giń pomiocie Mannorotha - i Cumeel z młotem rzucił się na wroga.
On jest orkiem? zdziwiła się mroczna pani.
Wojownik wziął potężny zamach, ale demon z łatwością uniknął ciosu i sam zaatakował ogromną pazurzastą łapą. Cumeel uchylił się ledwo przed śmiercią, ale nie zauważył, że w jego stronę zmierzał też kolczasty ogon. Gapiostwo kosztowało go drogo. Przeleciał dziesięć metrów i odbił się od skały. Wstał jednak tylko lekko poobijany, uratowała go zbroja Doomhammera, pochodząca nie z tego świata. Wstał szybko, wykrzyczał niezrozumiałe zaklęcie i stał się jakby większy i zaatakował. Demon pewnie uniknął uderzenia , ale nie spodziewał się, że przeciwnik tak szybko wyprowadzi kolejny atak i poczuł na sobie magiczny młot. Przez chwilę stał ogłuszony i Cumeel bez wahania wykorzystał moment do zadania ostatecznego ciosu. Po tym nie zdążył złapać nawet oddechu. Natychmiast coś porwało go do portalu, z którego wyszedł demon. Poczuł przeraźliwe zimno i czuł się jakby był rozrywany na kawałki. Po chwili otrząsnął się i zobaczył przed sobie piękną, jak na gust elfów, elfkę.
- Przepraszam, że nie zdążyłam Cię ustrzec przed tym demonem, ale i tak nieźle sobie z nim poradziłeś orku - powiedziała delikatnym głosem.
- Skąd wiesz, że jestem or..., a no tak sam to wykrzyczałem - nie chciał zdradzać się, że korona Władców Śmierci jest odporna na zaklęcia identyfikacji. - Dlaczego mnie tu sprowadziłaś? - rzekł chłodnym głosem.
- Potrzebuję pomocy w walce z siłami zła. Nazywają siebie Radą Siedmiu. Ich przywódcą jest czarodziej Zandalor, ale najważniejsza jest księżycowa elfka Nan, to ona jest najgorsza i to z jej powodu się zebrali. Widziałam co zrobiłeś z tamtym demonem, to był jeden z ich najpotężniejszych sług, poradzisz sobie i z nimi. Czy chcesz mi pomóc?
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć, zła elfka, zły czarodziej...
- Ależ oczywiście. Znasz historię Twego świata? Azshara i jej elfi sprzymierzeńcy też wyglądali na dobrych, a sprowadzili demony. Na dźwięk ostatniego słowa twarz orka wykrzywił grymas złości, ale elfka zobaczyła tylko błysk w oczach.
- Racja - odparł nie do końca przekonany Cumeel nie zdradzając swoich emocji.
- Myślę, że teraz potrzebujesz odpoczynku. Mam dla Ciebie komnatę. Nie jest duża i wygodna, ale myślę, że będzie wystarczająca. Chciałabym, żebyś jutro wyruszył do Rady i zabił ich wszystkich.
- Chyba, żebyśmy wyruszyli i zabili ich? - zapytał wojownik.
- Ja nie mogę, jestem uzdrowicielką i otrzymując moc złożyłam przyrzeczenie bogini, że nie zabiję nikogo nawet do szpiku zepsutego, w przeciwnym wypadku stracę moje umiejętności. Ale nie martw się rzucę na Ciebie zaklęcia ochronne i samoodnawiający czar leczący. - powiedziała pocieszająco elfka.
- Wydaje mi się to wszystko za proste..., ale ja też przyrzekałem, że będę pomagał każdemu kto tego potrzebuje, bez względu na to, czy zginę, czy nie.
- Zaprowadzę Cię do komnaty - powiedziała elfka - zaraz przygotuję posiłek - dodała gdy otwierała drzwi. Cumeel już wchodził, gdy rzucił jeszcze dwa pytania:
- Jestem Cumeel syn Thralla wodza orków z Duratoru, a jak Ty masz na imię i gdzie jesteśmy? Z przypływu wrażeń zapomniałem o grzecznościach. - powiedział przepraszającym tonem ork.
- Nie szkodzi, jestem... Vandessa, ale nie mogę Ci powiedzieć, gdzie jest to miejsce, ono jest zarazem wszędzie i nigdzie, zawieszone w przestrzeni - odparła elfka, mówiąc prawdę tylko częściowo prawdę - trafić tu może tylko ktoś sprowadzony przeze mnie, albo ten kto już tu kiedyś było. A i jeszcze jedno, czy potrafisz rozpraszać magię? - zapytała z zainteresowaniem.
- Znam to zaklęcie - odrzekł Cumeel z ulgą w głosie, przypominając sobie, że nie chciał się go uczyć uważając je za stratę czasu.
- Całe szczęście, że nie będziemy musieli tracić czasu, aby Cię go nauczyć - powiedziała już nie tak miło efka - Rzucisz je gdy tylko trafisz do Rady Siedmiu, bo na pewno każdy z nich ma rzucone na siebie zaklęcia ochronne. Mimo że współpracują, ani trochę sobie nie ufają. - dodała Vandessa wychodząc z komnaty. Do zobaczenia na posiłku i posłała mu ciepły uśmiech.
Ork rozgościł się w pokoju...
|
Ostatnio zmieniony przez cumeel dnia Nie 21:06, 01 Kwi 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Czw 16:47, 14 Wrz 2006 |
|
Vardiela zamurowało na chwilę. Przyglądał się jak ogłupiały niebu. Demonia natura przejmowała nad nim kontrolę. "hmmm" - pomyślał szczerząc ostre zęby i migocząc czarnymi oczami. "Może przydałby mi się taki sprzymieżeniec". Myśli przerwało mu pukanie do drzwi. Schował skrzydła i otworzył. W drzwiach stał młody elf z tacą w rękach.
-Zandalor kazał mi przynieśc dla ciebie jedzenie i picie. Sam nie wiem czemu. I tak pewnie cię zabiją.
-Postaw na stoliku.
Elf wszedł niepewnie. Podszedł do stolika.
-Ja bym cię wziął śmiercią głodową.
Vardiel podszedł do drugiego stolika i za plecami wziął mały globus. Podszedł do elfa.
-Tacy jak ty powinni byc... -nie dokończył elf kiedy globus rąbnął go w głowę. Mag położył go na swoim łóżku, zabrał długi miecz i sztylet po czym przykrył go kołdrą i stworzył iluzję przedstawiającą jego samego. Po czym sam przekrztałcił swoją esencję na wygląd elfa i wyszedł ze złowieszczym uśmieszkiem. Kiedy wyszedł z siedziby rady niebo pociemniało. Nagle coś porwało go i wylądował przed wampirzycą.
Tymczasem Zandalor wpadł do jego pokoju. Zobaczył go śpiącego więc ochłonął lekko. Podszedł i obudził go. Jakie było jego przerażenie kiedy zobaczył że to tylko iluzja.
-O nie! Co ja narobiłem.
Elf zaczął dochodzic do siebie.
-Co? Gdzie? Jak?
-Co się stało? - zapytał mag.
-On zaatakował mnie globusem. Mówiłem żeby go zabi bez zwłoki.
-Głupcze. Jako pól-demon mógł nam pomóc w odszukaniu reszty artefaktów Władcy Chaosu!
|
|
|
|
|
Lilou
Pogromca Gargulców
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek
|
Wysłany:
Czw 18:43, 14 Wrz 2006 |
|
Tymczasem Pacojana leżał na mokrej od krwi ziemi tuż przed ognistym rumakiem władczyni nocy. Ta uśmiechnęła się tylko na jego widok poczym powiedziała niezwykle łagodnym głosem:
- Czekałam na ciebie Pacojana, bowiem zdawałam sobie sprawę z tego że nigdy cię nie zaakceptują. Nie należycie do jednej rasy, a ON... – mówiąc to słowo wykrzywiła twarz w grymasie nienawiści. – Zandalor, ten podły czarownik z pewnością knuł spisek zagrażający twemu życiu.
Leżący dotąd czarodziej zdążył już wstać i nieco się doprowadzić do porządku, zerknął na demoniczną kobietę z wyrazem zaciekawienia na twarzy, poczym rzekł:
- Powiedz mi pani, co takiego zrobił ci Zandalor że tak go nienawidzisz?
Zapanowała chwila ciszy poczym demonka rzekła zimnym głosem:
- W dawniejszych czasach poprowadził on krucjatę przeciwko mojemu klanowi i wyniszczył ich wszystkich. Mnie nie potrafił zabić więc uwięził mnie w podziemnych katakumbach na bardzo długi czas. A teraz zamierzam odbudować swą dawną potęgę, unicestwić Zandalora i tych którzy mu pomagają. Ty jesteś ze mną czy przeciw mnie? – spytała wpatrując się w niego badającym spojrzeniem jakby chciała zajrzeć głębiej do umysłu i wyczytać nie wymówione słowa.
Pacojana nie był pewny co ma teraz zrobić... nie potrafił jej odpowiedzieć bez uprzedniego zastanowienia się! Nagle jeden z pilnujących okolicy demonów podbiegł do siedzącej na rumaku władczyni i szepnął kilka słów które wyraźnie rozzłościły kobietę bowiem rzekła tylko naprężając swe czarne skrzydła.
- Niestety musimy naszą rozmowę przełożyć na inny termin czarodzieju. Mam nadzieje że będziesz wówczas bardziej skłonny do współpracy, łączy nas znacznie więcej niż myślisz. – w momencie gdy wypowiedziała te słowa jej koń zarżał donośnie a ognista grzywa została rozwiana przez coraz silniejszy wiatr. Władczyni w mgnieniu oka wzleciała wysoko w powietrze zostawiając za sobą zamyślonego czarodzieja i znikając nad czarnymi chmurami. Zaraz potem nisko nad ziemią przeleciała czarno upierzona Gryfica, ruszając w pościg.
|
|
|
|
|
Pacojana
Moderator
Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia
|
Wysłany:
Czw 19:15, 14 Wrz 2006 |
|
Vardiel namyślił się. "Może ma rację. Ten elf mówił... ale z drugiej strony to miejsce jest trochę zbyt makabryczne." Podszedł do wyjścia. Jaden z demonów zagrodził mu drogę.
-Masz czeka na panią!
Mag cofnął się lekko i przeszedł po komnacie pogrążony w myślach.
-W końcu odrzucił swoje długie włosy do tyłu a demonowi przy drzwiach ukazały się czarne, płonące oczy. Strażnik przeraził się ale nie dał tego po sobie poznac. Wiedział że ma do czynienia z nie byle jakimś człowiekiem czy demonem.
-Zgadzam się na sojusz.
|
|
|
|
|
Sullivan
Pogromca Demonów
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bojszowy
|
Wysłany:
Czw 21:48, 14 Wrz 2006 |
|
W tym czasie Aragorn będąc już daleko na północy myślał czy kiedyś przejdzie te niekoczące się krainy gór, ale gdy właśnie miał się wydostać stracił wszelką nadzieję:
Przed sobą zobaczył jedną wielką ogromną bestie....NIE! było ich więcej, znacznie
więcej - trole górskie.
Gdy go zauważyły pomyślał:
,,Nie wydostane się z tąd, czemu mnie wysłał a nie Lilou czy Zacka?''
Zaczął uciekać, a wszystkie trole górskie biegły zanim, popatrzał się za siebie i potknął się, rąbnął głową o kamień - stracił przytomność.
*********************************************************************
Obudził się w miękkim łożu otwarł oczy i zobaczył małą dziewczynke i spytał ją:
Aragorn: Gdzie ja jestem?!Kim ty jestes?!
Dziewczynka: Witaj książę, jesteś w królestwie króla Ellasira
Aragorn : Książe? TAK! Wreszcie dotarłem do celu musze się natychmiast zobaczyć z ojcem, możesz mnie do niego zaprowadzić?
Dziewczynka : Oczywiście chodź zamną.
Szli długimi korytarzami ozdobionymi brylantami, aż doszli to sali króla.
Dziewczynka: Proszę wejdź, to tutaj.
Aragorn: Bardzo ci dziękuje młoda damo.
Zapukał w drzwi, otworzyły się i wszedł do sali całej wykonanej ze złota a na środku Tronu siedział mężny wojownik (król) wogóle niepodobny do Aragorna.
Aragorn: Witaj ojcze!
Ellasir: Taaaaaak....... witaj, i co ten stary czarodziej chciał od ciebie?
Aragorn: Chciał abym przyłączył się do rady siedmiu!
Ellasir: HAHAHA! Rada siedmiu a to dobre!
Aragorn: To nieżarty ojcze świat jest zagrożony przez demony!
Ellasir: Demony powiadasz? Hmm....Niby czemu mam ci uwierzyć?
Aragorn: Tu niechodzi czy mi wierzysz tylko czy możesz sobie pozwolić aby mi niewierzyć, gdy rada siedmiu nie powstrzyma Demonów cały świat ogarną ciemności!
Ellasir: Dobrze, dobrze! Czego odemnie chcesz!?
Aragorn: Ludzi ojcze, potrzebuje ludzi?
Ellasir: Ilu?
Aragorn: JAK NAJWIĘCEJ!
Ellasir: Pięciuset ci wystarczy?
Aragorn:PIĘCIUSET?!?! JA POTRZEBUJE PRZYNAJMNIEJ DZIESIĘCIU TYSIĘCY!
Ellasir:DZIESIĘCIU TYSIĘCY....Hmmm.....dobrze, teraz odpocznij i zjedz coś do tygodnia wszyscy będą gotowi.
Aragorn: Dziękuje, żegnaj!
|
|
|
|
|
Zack
Pogromca Gargulców
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują
|
Wysłany:
Pią 12:55, 15 Wrz 2006 |
|
Zack tym czasem leciał do dziwnego teleportu z festusem aż dolecili był to dziwny teleport wokuł kaminie kiedy aktował teleport zack i festusa polecileli do jakiegoś miejsca wszystko było jakby lwitli w powietrzu zack zabrał swój miecz i szedli po drodze było coraz straszniej wokuł tylko gagulce aż w połowie wszystkie poleciały na zacka zack uciekał jak mógł festus sobie spacerkiem^^
Zack-festusa uciekaj!
festus-czego się bojisz?
Zack-za tobą!
festus spojarzał wzioł swój potężny miecz tak udeczył w ziemie że zrobiła się fala uderzniowa zniszczyło na proch gagulce
Zack-eeeeeeeee^^
festus-idziemy
kiedy dotali na koniec były dziwi
festus-ja tym się zajme uderzył w dzwi i się otworzyło był tak jasno że na sliepo szedli
|
|
|
|
|
cumeel
Moderator
Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 570
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Nie 12:33, 24 Wrz 2006 |
|
Mroczna pani od razu wyczuła, że ktoś ją śledzi, ale nie zdradzała się ze swoim odkryciem. Upewniając się, że nie zostanie zauważona przez pościg wyczarowała swoje lustrzane odbicie, które obrało tę samą trasę, a sama udała się do Cumeela.
***
Tymczasem ork wypoczął, zjadł posiłek, który pojawił się zaraz po jego pobudce. Świeży chleb i upieczony kurczak doskonale komponowały się z chłodnym złocistym piwem, które cudownie rozlewało się po zaschniętym gardle. Ubrał się nieśpiesznie i już miał wychodzić z komnaty, gdy w drzwiach stanęła Vandessa. Zaskoczony wojownik aż się cofnął.
- Masz okazję się wykazać, gryfica członek Rady Siedmiu w pojedynkę ściga moją iluzję. Zaraz cię tam przeteleportuję i zabijesz ją. – rzekła z błyskiem nienawiści w oczach elfka.
- Mam walczyć z głupim zwierzęciem?
- Ona jest ostatnią przedstawicielką rozumnej rasy gryfów, ale nie o tym mowa. Wyruszaj jak najszybciej póki jest sama i zabij ją. – wykrzyczała Vandessa.
- Dziwi mnie twoja bezwzględność – zaczął Cumeel – czy nie ma szansy, żeby przekonać Gryficę, aby stała się dobra, albo uwięzić ją i mieć nadzieję na jej skruchę. W moim świecie gryfy choć były tylko rumakami krasnoludów służyły dobru. Naprawdę zaskakują mnie takie słowa w ustach uzdrowicielki – dokończył neutralnym tonem, nie chcąc pokazać, że coś mu tu nie pasuje.
- Nie pamiętasz wczorajszej rozmowy, a Azshara? – mówiła coraz bardziej zniecierpliwiona Vandessa, nie potrafiła zapanować nad swoją prawdziwą naturą. Cumeel stawał się coraz bardziej podejrzliwy. „Skąd w niej tyle nienawiści, przecież jako uzdrowicielka powinna kochać wszystko co żywe, niezależnie od tego, czy jest to dobre, czy złe” – myślał Cumeel.
- Dobrze, ufam ci. Tylko sprawdzę zbroję i mogę ruszać.
- Wspaniale – rzekła tryumfalnie elfka – żeby się stad teleportować musisz tylko wypowiedzieć: Portato a potem by wrócić z powrotem: Otatrop.
- A więc… Portato – wykrzyknął Cumeel i zdematerializował się. Mroczna pani miała zamiar skupić uwagę na poczynaniach swego nieświadomego sługi, ale właśnie otrzymała informację, że Vardiel zgodził się na sojusz. Uśmiechnęła się paskudnie i po chwili znalazła się w jego komnacie, aby potwierdzić jego deklarację.
Vardiel stał przed strażnikiem już dłuższą chwilę. W pewnym momencie poczuł za sobą czyjś oddech, momentalnie się odwrócił i zobaczył wampirzycę w całej złowrogiej okazałości.
-Powtórz to co powiedziałeś strażnikowi – rozkazała Vandessa.
-Zgadzam się na sojusz – odrzekł Vardiel, pewniej niż gdy wypowiadał te słowa strażnikowi.
Złowrogi uśmiech ponownie zagościł na ustach mrocznej pani, a zaraz później także na ustach jej nowego sprzymierzeńca. Każde z nich zaczęło przedstawiać drugiemu swe mroczne plany.
***
Gryfica dalej ścigała wampirzycę, tak przynajmniej się jej wydawało. Nagle mroczna pani wykonała gwałtowny, ale płynny zwrot i z szybkością błyskawicy ruszyła w stronę Lilou. Ona także przyspieszyła i przygotowała pazury do ataku. Gdy była już kilka metrów od rywalki lekko odchyliła się w lewo i prawą ręką wyprowadziła zamaszyste cięcie. Była pewna, że trafi, ale jej ręka przecięła tylko powietrze, a po przeciwniczce nie było śladu.
- A niech to…! - wykrzyczała ze złością Lilou. Wylądowała zwinnie na ziemi, aby chwilę odpocząć. Już miała siadać, gdy przed jej oczami pojawił się wojownik w czarnej jak heban zbroi z ogromnym młotem w rękach i skierował się w jej stronę z jednoznacznie złymi zamiarami.
-Witaj pomiocie zła – rzekł pewny siebie Cumeel – za chwilę zginiesz, więc żegnaj się ze swoim nędznym życiem – dokończył i uderzył młotem w ziemię, którą zatrzęsła się w odpowiedzi. Lilou na chwilę straciła równowagę, chciała wzbić się w powietrze i stamtąd kontynuować walkę. Ledwo zdążyła machnąć skrzydłami i dostała cios w lewy bok. Zatrzymała się kilka metrów dalej ryjąc w ziemi. Próbowała złapać oddech i natychmiast poczuła ukłucie w uderzonym boku. „Pewnie złamane żebra” zdążyła pomyśleć i coś zaczęło ją oplatać. Przez zamglone z bólu oczu zobaczyła, że oplatają ją jakieś pnącza, które nagle wyrosły z ziemi. Przed tak unieruchomioną Gryficą stanął jak się jej wydawało władca śmierci.
- Masz coś na swoje usprawiedliwienie? – zapytał Cumeel zdejmując hełm.
- Jesteś orkiem? – zdziwienie odmalowało się na twarzy Lilou.
- Nie, człowiekiem zielonym ze złości – odrzekł sarkastycznie wojownik – to ja tutaj zadaję pytania. – dodał właczo.
- Usprawiedliwienie czego? że bronię świata przed złem razem z Radą Siedmiu? – wykrzyczała z niezrozumieniem i rozpaczą w głosie, coraz bardziej uświadamiając sobie bliskość śmierci. Zaraz potem krzyknęła z bólu, korzenie mocniej ją oplotły.
- Łżesz! Powiedziano mi, że Rada Siedmiu to najbardziej plugawa grupa osób na tym świecie i ostatnia rzecz jaką się zajmuje to czynienie dobra - roześmiał się i po chwili dodał – dlaczego to tobie mam uwierzyć?
- Nie wiem z kim rozmawiałeś, ale każdy zapytany powiedziałby ci, że Rada składa się z wybrańców bogów, których jedyną troską jest dobro świata – w jej głosie czuło się ogromny ból jaki sprawiało jej zaklęcie oplatających korzeni. Słowa te zastanowiły Cumeela. Czyżby został oszukany… Vandessa była dla niego miła, deklarowała, że jest uzdrowicielką, choć nie zawsze tak się zachowywała, a ta gryfica zdawała się mówić szczerze.
- Zaraz sprawdzimy twoją prawdomówność. Przesonduję twoje myśli. Jeśli poddasz się czarowi, nie poczujesz bólu, a jeśli nie… najpewniej zemdlejesz – powiedział do gryficy po długim namyśle.
- Nie pozwolę ci grzebać w mojej głowie – ledwo skończyła mówić i poczuła ból w skroniach. Czuła jak coś próbowało wedrzeć się do jej głowy, jakiś niewidzialny robak. Mimo bólu jaki promieniował z jej klatki piersiowej ostatnim wysiłkiem woli wypchnęła intruza z umysłu. Cumeel nie spodziewał się takiego oporu. Odrzuciło go do tyłu, przewrócił się na plecy, a z nosa zaczęła ciec mu krew.
- To działa tylko na twoją niekorzyść – rzekł wycierając twarz ręką. Wyszeptał po cichu zaklęcie i Lilou zasnęła. Przez chwilę przed oczami miała nieprzeniknioną ciemność. Potem pojawiło się dziwne stworzenie wyglądające jak wąż o twarzy orka, który teraz ją więził. Chciała walczyć lub uciec, ale nie mogła wykonać najmniejszego ruchu w swoim śnie. Wąż ostrożnie zbliżył się i zaczął oplatać swoja ofiarę. Na koniec spojrzał jej w oczy. Lilou wśród okropnego i już wszechogarniającego bólu czuła jakby ktoś z niej wysysał wspomnienia. Ork wchodził coraz głębiej w umysł gryficy. Poznawał jej wspomnienia, uczucia i znał ją teraz tak dobrze jak nikt inny na świecie, lepiej nawet niż ona sama. Mówiła prawdę to Rada Siedmiu stoi po stronie dobra… a Vandessa… jak mógł dać się tak nabrać. Wściekł się na samego siebie, a najbardziej dlatego, że tak skrzywdził niewinną istotę. Natychmiast przerwał działanie zaklęć, ale Lilou dalej spała i zaczął opatrywać jej połamane i zmiażdżone żebra.
//Zauważyliście, że imiona czarnych charakterów często zaczynają się na V: Vardiel, Vandessa z naszej opowieści Voldemort z Harry'ego Pottera, Vilgefortz z Wiedźmina
|
Ostatnio zmieniony przez cumeel dnia Sob 19:11, 31 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Lilou
Pogromca Gargulców
Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek
|
Wysłany:
Nie 14:04, 24 Wrz 2006 |
|
Hehe pewnie dlatego że V... jest mocną literą, tak jak S
Lilou długo jeszcze pozostawała w letargu podobnym do snu, przez ten straszliwy czas w głowie widziała okropne obrazy ze swej przeszłości które tak usilnie starała się stłumić. W końcu też poruszyła się nieznacznie leżąc na niewielkim, prowizorycznym łoży uplecionym z gałązek. Gryfica niemal od razu usiadła otwierając szeroko przerażone oczy, była od razu gotowa do ataku i pomimo narastającego bólu rozwinęła poranione skrzydła przybierając groźną pozę. Cumeel gdy dostrzegł to nagłe poruszenie również wstał i rzucił się w jej stronę jednocześnie przytrzymując przedstawicielkę Gryfów tak że nie mogła wykonać najmniejszego ruchu. Po chwili rozpoczął mozolne tłumaczenia i opowiedział wszystko co wiedział. Na jego korzyść przemawiał fakt iż mówił do niej w języku starożytnych Gryfów którego Lilou nie słyszała od wielu wieków, dlatego też z przyjemnością wysłuchała wszystkiego co miał do powiedzenia i po kilku sekundach była już spokojniejsza. Cumeel zajmował się jej ranami podczas gdy ona zaczęła mu opowiadać jak trafiła do Rady Siedmiu. Czas mijał bardzo szybko i nie zauważyli oni że zapadł już zmrok.
*
Tymczasem w siedzibie Rady Siedmiu panował mały zamęt bowiem Gryfica długo już nie powracała z pościgu i zaczęto snuć ponure scenariusze. Zandalor zgromadził dotychczasowych członków nowej Rady by omówić z nimi czym prędzej tę niepokojącą sytuację. W czarodzieju widać było oznaki zdenerwowania co niemal natychmiast zauważyła Nan przed której elfim wzrokiem nic nie mogło umknąć. Obrady nie trwały zbyt długo, bowiem wszyscy niemal jednogłośnie uznali iż trzeba zorganizować niewielką grupkę ochotników w roli ekipy ratunkowej. Zandalor wyznaczył do tego zadania Sartoriusa, Sullivana i Zacka, Nan słysząc to wstała będąc oburzona że jej nie wybrano.
- Lilou jest moją dobrą znajomą i moim zdaniem ja tym bardziej powinnam iść! – wykrzyknęła ze zdenerwowaniem jednocześnie podchodząc do Czarodzieja.
Ten jednak tylko pogodnie się uśmiechnął mówiąc spokojnym głosem:
- Dobrze wiesz że ta misja wymaga trzy osobowej grupy, poza tym ktoś musi tu zostać by razem ze mną bronić Fortecy przed atakami Władczyni.
Nan słysząc to tylko zmrużyła niebezpiecznie oczy poczym wyszła z wielkiej sali obrad, zdecydowała że poszuka Lilou sama z ich pozwoleniem lub bez niego.
Teraz niech Nan pisze dalej.
|
|
|
|
|
Sullivan
Pogromca Demonów
Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bojszowy
|
Wysłany:
Pon 16:47, 25 Wrz 2006 |
|
Eeee.....Niewiem czy czytałaś poprzednie posty ale niema mnie w radzie siedmiu
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |